Kumbha Mela czyli Festiwal Wodnika i Festiwal Lwa

Festiwal zwany Kumbha Melą (dosł. znaczy ‘spotkanie (melā), tj. festiwal, Wodnika’ jest jednym z najbardziej intrygujących zjawisk w kulturze indyjskiej i jednym z najważniejszych tętniących życiem świadectw starych praktyk religijnych i ascetycznych.  Asceci i jogini, na co dzień ukryci w niedostępnych zakątkach Indii, schodzą się w jednym miejscu, aby wymienić się doświadczeniem. Praktycznie nie sposób w tak krótkim czasie nawet rzucić okiem na wszystkie ruchy, odłamy, ścieżki, zrzeszenia, organizacje itd. itd., których mnogość oszałamia, a wiedza o nich wciąż pozostaje trudna do ogarnięcia przez jedną osobę. Tysiące ascetów, włóczęgów, żebraków, ekscentryków, ludzi nieprzeciętnych, joginów, opowiadaczy, magów, czarowników, ludzi o dziwnych umiejętnościach, zdolnościach można zobaczyć w tymczasowo wybudowanym istnym mieście namiotów i tymczasowych domków z blachy i siana na obszernym rozlewisku u zbiegu wielkich rzek Gangi i Jamuny, czy też nad brzegach Gangi (w Hardwarze / Hardrwar), Sipry (w Udźdźajnie / Ujjain) czy Godawari (w Naśiku / Nāsik). Doświadczenie, jakie wynosi się po uczestniczeniu w tym niezwykłym wydarzeniu pozostaje w pamięci na całe życie.   

Skąd się to wzięło to święto?

        Festiwal Wodnika ma za sobą bardzo długą historię. Chiński uczony i pielgrzym Hsuan Tsang opisał to wydarzenie już VII wieku. Jednak za jego czasów święto to musiało mieć długą wcześniejszą tradycją. Jego początki są zasnute mrokiem dziejów. Według autorów indyjskich pierwszy raz mogło się odbyć takie zgromadzenie w dzień przesilenia wiosennego, który przypadł nów w miesiącu Magha (Māgha, obecnie luty), kiedy zarówno Słońce jak i Jowisz znajdowały się w gwiazdozbiorze Wodnika – taki układ astrologiczny zdarzył się tylko raz – w roku 3462 p.n.e. Dzień ten stanowi pierwszy dzień do dziś używanego tradycyjnego kalendarza indyjskiego. Inną ważną datą było, gdy dzień przesilenia wiosennego wypadł w pełnię księżyca tegoż miesiąca – w okresie między 2382 a 2352 r. p.n.e. Od tamtego czasu świętowano wiosenne przesilenie właśnie według takiego układu Jowisza, Słońca i Księżyca – punkt kulminacyjny Kumbhameli tzw. magha-snan (māgha-snāna / māgh-snān), wypada właśnie w pełnię miesiąca magha. W tym właśnie 30-letnim okresie jeszcze w epoce kultury harappańskiej, uczony Wiśwamitra II dokonał swoich wiekopomnych obserwacji astronomicznych i udoskonalił kalendarz – tak twierdzą indyjscy uczeni na podstawie wyliczeń w oparciu o dane z zachowanych tekstów astronomicznych i astrologicznych1. Z biegiem czasu dzień przesilenia wiosennego uległ przez tysiąclecia przesunięciu, ale ponieważ przesilenie jest obecnie, gdy Słońce znajduje się w konstelacji Barana, dlatego najważniejsza kąpiel jest w Meṣa-saṃkrānti, czyli gdy Słońce wstępuje w Znak Barana (Meṣa)  . 

Faktem, że jest to jedyny indyjski festiwal religijny, którego czas ustala się na podstawie 60-letniego kalendarza opartego na ruchu Jowisza; ustalanie świąt według cyklu Jowisza było charakterystyczne dla kultury babilońskiej. Nie ma przy tym wątpliwości, że kultura Doliny Indusu miała bliskie związki z kulturą babilońską. Cykl obiegu wokół Słońca tej największej, a zgodnie z wiedzą starożytnych także najbardziej ważkiej (Guru, nazwa Jowisza znaczy 'ciężki, ważny') planety, trwa około 12 lat. Zatem w takim cyklu Jowisz odwiedza także znak Wodnika. To od tego właśnie od Wodnika (Kumbha) festiwal wziął swą nazwę. 

Zgodnie z powyższym układem nieba właściwa Kumbhamela z odbywa się raz na 12 lat tylko w Haridwarze. W pozostałych trzech miejscach Jowisz znajduje się w innych konstelacjach: w Byku (Vṛṣa), Lwie (Siṃha) oraz Skorpionie (Vṛścika). Dlatego w tych trzech miejscach festiwale oparte również na cyklu Jowisza, nie są właściwymi Kumbhamelami. Tak zwana 'Kumbhamela' w Nasiku to, gwoli ścisłości, Sinhastha-mela (Siṃhastha-melā), czyli Festiwal Lwa – zarówno Słońce jak i Jowisz znajdują się wtedy w znaku Lwa (Leo). Rozmiarem swym jest także znacznie mniejsza od wielkiej Festiwalu Wodnika w Hardwarze, czy jeszcze większego Festiwalu Wodnika w Prajadze. Jednak oba festiwale zostały połaczone i oba przyjąło się określać słowem Kumbha-Mela.  

Pora, miejsca i najważniejszy moment obchodów Kumbha Meli 

Miasto

Rzeka nad którą odbywa się Kumbha Mela

pozycja Jowisza w Zodiaku

pozycja Słońca w Zodiaku

Pozycja Księżyca w Zodiaku

Haridwar

(Haridvāra)

Ganga

(Gaṅgā)

Wodnik (Kumbha)

Baran

(Meṣa)

Koziorożec

(Makara)

Prajaga

(Prayāga)

Ganga, Jamuna i niewidoczna Swaraswati

(zbieg trzech rzek)

Byk

(Wṛṣa)

Koziorożec

(Makara)

 

Nasik

(Nāśik)

Godawari

(Godāvarī)

Lew

(Siṃha)

Rak

(Karka)

Rak

(Karka)

Udźdźajn

(Ujjain)

Kszipra

(Kṣiprā)

Skorpion

(Vṛścika)

Waga

(Tulā)

 

Geneza Kumbhameli i jej znaczenie alegoryczne

Każdy Hindus zna na pamięć tę historię, która mówi o początkach tego święta. Jak głosi legenda, rzecz się wydarzyła, gdy jeszcze niebianie (dewowie), a także mieszkańcy piekieł (asurowie), chodzili swobodnie po ziemi niczym zwykli śmiertelnicy i wciąż walczyli między sobą. Jedynym ich pragnieniem, który nie spędzało im snu z oczu, było zdobycie eliksiru nieśmiertelności, amryty, który ożywiałaby poległych w walkach i w ten sposób uczyniła ich niezwyciężonymi. Jednak amryty, która leżała na dnie mlecznego oceanu wszechświata, nie można wydobyć, dopóki nie pogodzi się pozytywnych i negatywnych sił. W pełnej zgodzie należy wspólnie ubijać ocean tak długo, aż nektar się wytrąci. Wiedząc o tym, dewowie i asurowie złożyli broń i uzgodnili, że wspólnie go zdobędą, a potem podzielą się po połowie. Z góry Mandary – axis mundi, która swą nazwę zawdzięcza temu, że ciężko ją poruszyć, uczynili mątewkę. Wokół niej okręcili kilkakrotnie nieskończenie długiego węża, zwanego ‘Nieskończoną Resztą’ (Ananta Śesza), lub według innych równie wiarygodnych relacji – ‘Strzegącym Skarbów’ (Wasuki), wcześniej spoczywającego na dnie piekła Patala, służąc jako wspornik Ziemi. Niebianie chwycili go za ogon, a piekielnicy – za łeb. Ciągnąc na przemian ku sobie, jęli ubijać ocean. Po tysiącu latach na powierzchni oceanu ukazał się wymarzony eliksir niczym świeże masło. Trzymał go w dzbanuszku (kumbha) mędrzec Dhanwantari – boski lekarz, opiekun zdrowia i długiego życia.

Długo nie utrzymał dzbanka. Asurowie rzucili się na niego i wyrwali mu go z rąk po czym zaczęli uciekać. Wtedy bóg Wisznu przemienił się w uroczą nimfę – Mohini i zamroczył swym wdziękiem asurów. Wisznu błyskawicznie wyrwał im dzban i wzbił się w powietrze. Nim sfora demonów dosięgła wszechprzenikliwego Wisznu, ten zdołał napoić nektarem innych niebian, przez co stali się nieśmiertelni. Syn gromowładnego Indry zwany ‘Zwycięskim’ (w sanskrycie: Jayant) przemienił się w kruka, porwał dzbanek, ale w trakcie podniebnej szamotaniny z asurami wychlapały się z niego cztery krople. Jedna upadła w Hardwarze – u ‘wrót do Śiwy’2, druga w Prajadze – ‘miejscu pierwszej ofiary’3, inna w Nasiku – ‘mieście nosa’4, a ostatnia w Udżdżajnie – ‘mieście zwycięstwa’. 

Od tamtej pory mieszają się na Kumbha Meli na przemian w tych czterech miastach tłumy potomków surów, czyli niebian, i asurów w postaci nauczycieli i ascetów wszelkiej maści. Łączy ich wspólny cel: poznanie drogi do nieśmiertelności, wyzwolenia z kręgu narodzin i śmierci (sansary), albo zademonstrowanie swej potęgi (bogactwa, mądrości, wpływu na innych) dzięki jodze i innych praktykom. Kulminacyjnym momentem festiwalu jest zanurzenie się w rzece w ściśle wyznaczonym przez astrologię momencie koniunkcji, kiedy sok nieśmiertelności spływa na ziemię. Na ten czas zjeżdżają się miliony pielgrzymów (12 lat temu w tym dniu w Prajadze szacuje się, że przyjechało 40 mln. Ludzi). Wszelkie podziały wówczas ulegają zatarciu: Grzesznik  kąpie się razem z bogobojnym mędrcem i nikomu to nie przeszkadza. Bo na tym polega święto. 

Praktyczne wskazówki.

Jak dojechać na Lwi Festiwal do Nasik

Najdogodniej jest dojechać pociągiem. Wyszukiwarka połączeń: http://erail.in/. Rezerwacje należy robić odpowiednio wcześnie. Można robić rezerwację przez internet. Jeśli na przyjazd zdecydujemy się w ostatniej chwili, wówczas można także:

- kupić bilet w Delhi z puli turystycznej (tourist quota) na dworcu kolejowym w Delhi, Bombaju i kilku innych dużych miastach,

- kupić bilet w przeddzień wyjazdu puli tzw. 'tatkal', która otwiera się o 10 rano. Do tego potrzeba stanąć w kolejce, dla pewności, godzinę wcześniej. Można też wysłać agenta, żeby zrobił to da nas za odpowiednią dopłatą (pula tatkal ma jeszcze swoją dodatkową dopłatę).

- Czasami po sprzedaży wszystkich biletów dostawia się dodatkowy wagon – wtedy można taki bilet dostać nawet w dniu wyjazdu.

- Ostatecznie można kupić bilet z rezerwacją na liście oczekujących w klasie 3 sl. (bez klimatyzacji) i jeśli rezerwacja nie zostanie potwierdzona, liczyć, że konduktor znajdzie jakieś wolne miejsce do leżenia. Należy zgłosić się do niego przed wejściem do pociągu (konduktora nazywa się titi babu). Jeśli wsiądziemy do przedziału z rezerwacjami z biletem zwykłym, bez rezerwacji (tj. do najgorszej klasy, tzw. general), nie obawiajmy się: konduktor każe dopłacić różnicę i nawet może uda mu się znaleźć miejsce siedzące albo zostawi nas na wybranym przez nas miejscu (jeśli rzeczywiście okaże się, że jest wolne). Jeśli mamy mniej szczęścia, będziemy musieli jakoś noc się przemęczyć na korytarzu na swoich walizach, ale w dzień zawsze możemy liczyć na współpasażerów – zwykle są uprzejmi: jeśli my też tacy jesteśmy, przesuną się i wszyscy się jakoś zmieszczą ... 

- Z Bombaju można jechać pociągiem albo autobusem. Znakomite są połączenia autobusowe (ok. 4-5 godzin).

- Jak ktoś woli wygodę, może za kilka tysięcy rupii wziąć z Bombaju taksówkę. Tak jest najprościej i najmniej kłopotliwie. Z Delhi takiego rozwiązania nie radzę...

- Z Delhi można też lecieć samolotem na lotnisko w Nasik.  

Nocleg 
Ponieważ Lwi Festiwal ściąga rzesze pielgrzymów o miejsce noclegowe jest bardzo trudno. Wszystkie hotele w tym okresie są obładowane, także ceny są znacznie wyższe niż normalnie. Mimo to, zawsze można znaleźć gościnny kąt u jakiegoś guru albo jakiejś organizacji religijnej i spać na materacu w tymczasowym pokoju, z innymi ludźmi. Nocleg jest na zasadach donacji. Ponieważ festiwal ma charakter religijny i ważnym jego elementem jest obdarowywanie (i branie), trzeba przygotować się na liczne wyciągnięte ręce, ale bez przesady – można być miło zaskoczonym i hojnie obdarowanym. Kumbha Mela jest nieprzewidywalna. Jest przygodą. Czasem trudno jest zarezerwować nocleg w aśramie (co innego w specjalnych miejscach dla turystów): obowiązuje gościnność, więc nikt nie odmówi noclegu, jeśli tylko jest gdzieś wolne miejsce. I z zasady się nie odmawia, nawet jeśli kogoś nie stać na zasugerowaną sumę – chyba że są inne ku temu powody (na przykład inni goście albo własne widzimisię). Opłaty są nieoficjalne, tzn. mają formę darowizn. Nikt nie może rościć sobie praw 'płacę wymagam'. Donacje wynoszą zwykle nie mniej niż 700 Rs (ok. 40 zł) za dobę (posiłki wliczone) – chyba że jest się blisko związanym z aśramą i / lub nie ma się środków – na festiwalu bowiem jest miejsce także dla biedaków. Należy pamiętać, że każdy kto zorganizował obóz na Meli, ponosi wysokie koszty wobec zarządu Meli – warto więc w pełni uczestniczyć w festiwalu i nie żałować pieniędzy.

Wyżywienie

Na Kumbha Meli czy Sinhastha Meli z wyżywieniem nigdy nie ma problemu. Niemal bez przerwy ktoś w ramach dobrego uczynku i obowiązku religijnego urządza tzw. bhandary, czyli masowe karmienie sadhu i innych ludzi (nie tylko dla biednych!). My też możemuy dołożyć się do karmienia sadhu, nam też nikt nie będzie skąpił. Często jedzenie jest bardzo smaczne. W wielu organizacjach rozkładających swoje obozy jedzenie pochodzi z własnych upraw, albo upraw któregoś z wyznawcy – często jest  ekologiczne, zważywszy tym bardziej, że świadomość potrzeby naturalnego jedzenia wśród sadhu i ogólnie tradycyjnych hinduistów, jest coraz większa. Warto obdarowywać i łatwo też zostać obdarowanym – na festiwalach taka wymiana jest mile widziana. 

Zagrożenia 

Nie lubię pisać o zagrożeniach, bo Indie są mniej straszne niż się jawią z daleka, ale zawsze należy być po prostu uważnym i zdawać sobie sprawę, że takie festiwale otwarte są dla każdego, także dla ludzi bez sumienia. Wśród uczestników znajdą się ludzie wielce szlacheni i dobrzy, ale też nędzarze i złodzieje. Nie należy jednak panikować: trzeba się pilnować, ale nie być zanadto podejrzliwym. Lepiej nie brać zbyt drogich przedmiotów (lub wiąć ja, aby komuś je tam bezinteresownie podarować), a pieniądze i dokumenty trzymać przy ciele. Można też psychicznie być gotowym coś stracić – możemy wtedy doświadczyć namiastki tego, co czują sadhu wyrzekając się całego majątku (takich jest sporo, którzy wyrzekli się nawet ogromnych majątków lub je potracili). Sadhu nic nie posiadają i ci z nich, którzy rozumieją znaczenie nieprzywiązania, są wyjątkowo szczęśliwi. Zatem tragedia się nie stanie, jeśli ktoś nam coś podwędzi.  

 

FR

 

 

 

 

 

 

 
Dział: