Kathāsaritsāgara: Myśliwy i gołębie

Bajka ta pochodzi z "Oceanu rzek-bajek" (Kathā-sarit-sāgara), zbioru szkatułkowych opowieści opowiedzianych przez Somadewę kaszmirskiej księżniczce Surjamati w latach ok. 1063-1081Przetłumaczyłem ją być może w roku 1992, gdy w wieku młodzieńczym uczyłem się sanskrytu z podręcznika A. Gawrońskiego1.

 

Pewien nędznie działający –

Dla żyjących śmierć, straszliwy,

Po szerokich kniejach błądził,

Łowiący ptactwo myśliwy. /1/

Już nikogo nie miał z bliskich,

Bez przyjaciół, bez rodziny –

Opuszczony był przez wszystkich

Za okrutne swoje czyny. /2/

Przecież -

Nieludzcy, z sercem z kamienia,

Zabójcy tego, co żyje,

Zgrozę budzący w stworzeniach -

Oni bydlą2 niczym żmije!” /3/

I on z klatką i sidłami

I drągiem trzymanym w ręce

Wciąż wędrując bezdrożami,

Zabijał życie ptaszęce. /4/

Aż raz ze stron świata wszelkich

Napłynęły czarne chmury -

Niczym dla zagłady wielkie

Szalały deszcze, wichury. /5/

Wtenczas przeszyty wskroś dreszczem

Schronienia z myślą strwożoną

Wciąż poszukując przed deszczem

Usiadł pod drzewa koroną./6/

Gdy trwał tam przez chwilkę jedną

Przy niebie bezgwiezdnym nocą,

Prosił duszą swoją biedną:

O Boże, przyjdź mi z pomocą!”/7/

Wtenczas żonę swą zobaczył

Gołąb z dziupli tego drzewa,

W dogłębnej serca rozpaczy

Długo, długo ubolewał: /8/

Wicher szaleje, deszcz leje,

A ma luba wciąż nie wraca,

Gdy jej nie ma, moja chata

Jakby w pustce się zatraca.3  /9/

Dom ten domem się nie mieni,

Pani domu domem zwie się;

Dla mnie dom bez gospodyni

Równy jest mieszkaniu w lesie4./10/

Mężowi wierną, oddaną,

Cieszącą się z jego dobra,

Kto miałby żonę, kochaną,

Jakież szczęście los mu obrał!”/11/

Pełne żalu męża jęki

W klatce więziona słyszała

I gołąbka ucieszona

Takie słowa zagruchała:/12/

Nie jest kobietą kobieta,

Gdy nieszczęsny jest jej drogi;

Gdy raduje się małżonek,

Z niej się cieszą wszystkie bogi! /13/

Jak ogniem leśnej pożogi

Liana wraz z kwiatów bukiety,

Czyich mąż jest bez pogody,

Niechaj spłoną te kobiety!”14/

I dalej mówiła -

Słuchaj kochanku uważny

O dobru, które ci rzekę:

Choćby życiem tych strzeż zawżdy,

Którzy przyszli w twą opiekę! /15/

Spójrz, w twego domu obrębie

Ptasznik się schronił i leży.

Głód go gnębi, chłód go ziębi -

Ugośćże go jak należy!/16/

Powiadają -

Kto nie ugości pielgrzyma

Przybyłego przy wieczerzy,

Ten grzech od niego otrzyma,

A gość z zasługą odbieży”. /17/

Że jest spętana twa ukochana,

Nie nienawidź jego za to;

Spętana jestem więzy karmana -

Przeszłych czynów to zapłatą. /18/

   Przecież -

Ubóstwo, choroby, przemoce

Mnóstwo bólu, uwięzienie -

Oto dla duszy owoce

Spod drzewa własnych przewinień. /19/

Przeto ty wyzbyty złości,

Co z mej niewoli powstaje,

Z myślą o dharmie ugościj

Jego zgodnie ze zwyczajem!” /20/

Słysząc jej przemowę całą,

Podleciał do myśliwego

Czując prawość gołąb śmiało

I tak się ozwał do niego: /21/

Witaj, niech szczęście ci sprzyja!

W jakiej ci służyć potrzebie?

Niechże cię smutek omija,

Bądźcie jak w domu u siebie!” /22/

Usłyszawszy jego mowę,

Spojrzał ptasznik w jego stronę:

O, jak zimno mi, gołębiu!

Dajże przed chłodem ochronę!” /23/

Wtedy gołąb w górę wzleciał,

Pomknął do pogorzeliska,

Przyniósł węgle i rozniecił

Szybko ogień w suchych liściach. /24/

Porozgrzewaj swoje ciało

Tutaj ufnie, ze spokojem.

Temu siły już nie stało,

Czyim głód twój zaspokoję. /25/

Ktoś utrzymuje tysiące,

Inny stu, dziesięciu drugi -

A ja nędznik siebie ledwie

Trzymam przez nikłe zasługi. /26/

Kogo nie stać, by jednemu

Przybyszowi dać jedzenie,

W domu w trudach licznych czemu

Miałby zyskać powodzenie? /27/

Zatem skończę tego ciała

Nieszczęsny żywot co prędzej,

Że gdy przyjdzie ktoś w potrzebie

Nie powiem „nie mam” już więcej.”/28/

On zaiste łajał siebie,

Nie zaś owego człowieka.

Rzekł znowu gołąb: „Nakarmię

Ciebie, lecz chwilę poczekaj!”/29/

To powiedziawszy cnót pełen,

W głębi duszy się ucieszył,

Ogień okrążył i wszedł weń

Jak do domowych pieleszy. /30/

Gdy ujrzał ptasznik gołębia,

Jak się zagłębiał w popiołach,

Silnie litością dotknięty

Tymi słowami zawołał: /31/

Który człowiek krzywdy czyni,

Miły dla siebie nie bywa;

Sobą bowiem grzech spełniony

Sobą samym się spożywa. /32/

Nim ja jestem, grzesznik marny,

Podłym się wciąż poję czynem.

I na pewno w piekle czarnym,

Strasznym, palącym zaginę! /33/

Teraz on mnie niegodziwca

Odbił jak gdyby w kryształach

Poświęcając mięso gołąb

Wielkoduszny swego ciała. /34/

Od dziś począwszy wygody

W ciele nie znając już więcej,

Niczym latem kroplę wody

Wysuszę ciało czym prędzej. /35/

Wicher, żar, ziąb znosić będę,

Z wychudzonym ciałem, w brudzie,

Licznymi posty zdobędę

Najwspanialszą cnotę, w trudzie”. /36/

Zaczem połamał myśliwy

Swego drąga, podarł sidła,

Klatkę strzaskał, nieszczęśliwy,

A gołąbce zwolnił skrzydła. /37/

Gdy ujrzała, co się stało

Z męża w żarze i popiołach,

Serce z goryczy jej drżało

I lamentując zawoła: /38/

Nie mam celu już, o panie,

Gdy brak ciebie dobrodzieja;

Biednej po męża utracie

Gdzież jest dla życia nadzieja? /39/

Honor, duma, miłość siebie

I o rodzie dobre słowo,

Rozkaz poddanym i służbie

Ginie, gdy przyszło być wdową!” /40/

Tak żałośnie zawodziła

W silnym rozpaczy uścisku

I mężowi swemu wierna

Pogrążyła się w ognisku. /41/

Wtedy boskie wdziała na się

Szaty i w klejnoty zdobna

Męża ujrzała w kolasie

Powietrznej gołąbka nadobna. /42/

A on boskie mając ciało

Powiedział jej wielce rady:

Ach kochana, dobrze stało

Się, że zdążasz w moje ślady. /43/

Trzydzieści i pięć milionów,

Ile włosków ciała rośnie,

Tyle czasu mieszka w niebie

Wierna mężowi radośnie!” /44/

I wtedy nie posiadając się z radości, wsadził ją do rydwanu, uściskał i szczęśliwie z nią zamieszkał.  Zaś myśliwy w bezgranicznej rozpaczy na śmierć się zdecydował i ruszył w las głęboki.

Tam płomień widząc pożaru,

Wszedł weń bez innych zamiarów.

Wszystkie spaliwszy w nim grzechy,

Kosztował nieba uciechy. /45/

 

Przekład z sanskrytu: Filip Ruciński

 

1Bajka zamieszczona w: Gawroński, A.: Podręcznik sanskrytu. Gramatyka, wypisy, objaśnienia, słownik. Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1985, s. 160-163.

2'Bydlić' po staropolsku znaczy: traktować kogoś w sposób niegodny. Słowa tego używał np. Mikołaj Rej w wierszu zaczynającym się: „Nędznie bydlą z chłopy pany...”

3Albo:
Wicher szaleje, deszcz leje
A gdzież luba moja lata?
Gdy jej nie ma, pustką knieje

Zdają stać i ma chata.

4Czyli zostaniu wanaprasthą, albo sannjasinem wycofanym z życia społecznego. Jak to pięknie powiedziane! Dla gołębia las jest domem, to gdzie jest „las”, do którego lasu udaje się po porzuceniu leśnej rodziny?

 

 

Dział: